środa, 2 grudnia 2009

Housowa córeczka tatusia;)

Witam:)
Ech te córeczki potrafią zakręcić tatusiem na co ja jestem najlepszym dowodem:)
Otóż sam jeszcze w to nie wierzę co mi ostatnio wykręciła:) Nie wiedzieć jakim cudem wylądowałem z nią na housowej imprezie. Tak tak i nie śmiejcie się;) To była wrocławska klubowa impreza z cyklu Defected In The House. Nie wiem czy to przez miętowe drinki czy atmosfera klubu sprawiły, że poczułem się młody duchem i całkiem nieźle się tam wydensiłem:)
A było mniej więcej tak





wtorek, 28 lipca 2009

szefowanie z sercem!

Witam :)

Ostatnio przez jakiś czas leczyłem rany wojenne po lekkim wypadku w rowie :). Trochę się ponaciągałem i musiałem poprosić o zastępstwo w prowadzeniu moich zajęć z jogi. Moje grupy przejęły koleżanki wzruszone do łez moimi perypetiami (nie będę wspominał o tym, że kilka z nich popłakało się ze śmiechu :P). No cóż ta przerwa w aktywnym wykonywaniu zawodu pozwoliło mi pomóc w robocie papierkowej i wysłuchać niejednej opowieści naszych klientów. Jejku w takich chwilach gdy słyszę te wszystkie narzekania i niewiarygodne historie o szefach i szefowych wykorzystujących do granic możliwości swych podwładnych, aż mi skóra cierpnie. Nieudzielanie urlopów, groźby zwolnienia za przyniesienie L4 czy po prostu nieustanne krzyki i zastraszania. Ja nie wiem chyba mam niewiarygodne szczęście, że moi przełożeni zawsze byli po prostu ludzcy i potrafili zrozumieć podwładnego. Chciałbym, żeby tacy przeważali, choć wiem też, że są oni w wielu przypadkach bardzo zestresowani i zapracowani. Pomimo tego każdy powinien znaleźć w sobie trochę życzliwości – wtedy świat sam stanie się lepszy:). Spróbujcie!!


A poniżej – stare, ale mnie dalej bawią, przykazania dla pracownika gdy zaczną mu puszczać nerwy w obecności szefa/ szefowej:).


S Z E F M A Z A W S Z E R A C J E ! !

1. Szef nie śpi - szef odpoczywa

2. Szef nie pije - szef degustuje

3. Szef nie flirtuje - szef szkoli personel

4. Szef nie wrzeszczy - szef dobitnie wyraża swoje poglądy

5. Szef nie drapie się w głowę - szef rozważa decyzje

6. Szef nie zapomina - szef nie zaśmieca pamięci zbędnymi informacjami

7. Szef nie jest tchórzem - szef postępuje roztropnie

8. Szef nie jest nieukiem - szef przedkłada twórczą praktykę nad bezpłodną teorie

9. Szef nie bierze łapówek - szef przyjmuje dowody wdzięczności

10. Szef nie lubi plotek - szef uważnie wysłuchuje opinii pracowników

11. Szef nie kłamie - szef jest dyplomata

12. Szef nie jest uparty - szef jest konsekwentny

13. Szef nie znosi wazeliniarzy - szef premiuje pracowników lojalnych

14. Szef nie toleruje sitw - szef szanuje zgrane zespoły

15. Szef nie zdradza swojej żony - szef wyjeżdża w delegacje

16. Szef się nie spóźnia - szefa zatrzymują ważne sprawy

17. Jeśli chcesz żyć i pracować w spokoju - nie wyprzedzaj szefa w rozwoju.


Pozdrawiam Was :)

Yogaman.



poniedziałek, 6 lipca 2009

powiew wiatru a natura rowera:)

A dziś dla odmiany zaliczone mi zostało w poczet zdarzeń przeżytych i życiowo doświadczonych natrząsanie się z mojego środka transportu oraz lekka kolizja drogowa. O godzinie 18:20 wracając z pracy na pojeździe nie – mechanicznym, dwukołowym typu rower zostałem „zdmuchnięty” z drogi przez pojazd mechaniczny typu samochód ciężarowy - TIR. Nikomu nic się nie stało, choć rower trzeba było poddać reanimacji. Będzie do siebie dochodził jeszcze kilkanaście dni.

Jechałem sobie spokojnie do miejsca zamieszkania kiedy to obok mnie pojawiła się masywna ciężarówa. Kierowca miał niezły ubaw naśmiewając się ze mnie mknącego przez drogę na rowerze. Widać mój środek lokomocji nie spodobał się zbytnio, ponieważ kierowca postanowił przyspieszyć sprawiając, że podmuch powietrza dosłownie zmiótł mnie z pobocza do rowu. Niestety nie obyło się bez kilku siniaków i uszkodzenia mojego głównego środka transportu. Łatwo nie było ale domek już blisko więc doczłapałem z rowerkiem w garści.

Teraz przechodzi on rekonwalescencję a ja leczę urażoną dumę, która nie pozwala mi pogodzić się z tym co się stało. Mam nadzieję, że taka sytuacja nigdy więcej mnie nie spotka i że już żaden podmuch wiatru nie zmiecie mnie z powierzchni :)

Pozdrawiam lekko poobijany :)

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Liniami znaczone życie :)

Ostatnio pojechałem do pewnego urzędu w moim mieście. Chciałem wyrobić nowy paszport, ponieważ stary okazał się nieważny o czym przypomnieliśmy sobie z moją drugą połówką w momencie, gdy wakacje do ciepłych krajów były już prawie opłacone. Musieliśmy wykonać szybki zwrot w tył, przeprosić Panią w biurze turystycznym i ulotnić się zanim jej myśli przybrałyby formę fizycznego zabójcy:). A wierzcie mi było blisko.


Właśnie usłyszałem o obowiązku oddania w posiadanie państwa odcisków palca każdego obywatela, który będzie chciał wyrobić sobie nowy paszport, co ma pomóc w różnych dziwnych procedurach o których usłużnie zaczęła mi opowiadać panienka z okienka :). Pomysł jak dla mnie chyba zbyt ograniczający moje swobody. Gdy myślę o odciskach palców od razu przypomina mi się jakaś scena z amerykańskiego filmu klasy B, gdzie przewalają się tabuny pań lekkich obyczajów i gangsterów. Niezbyt dobrze się czuję z faktem, że mimo tego, że byłem grzeczny Panie Władzo muszę zdeponować moje odciski. No cóż pewnie jak do wielu innych rzeczy w życiu będę się musiał po prostu przyzwyczaić.


Choć z drugiej strony podobno coraz więcej rzeczy będzie obsługiwanych przez odciski linii papilarnych – laptopy, słyszałem o zamkach do drzwi i telefonach komórkowych również w ten sposób aktywowanych.


A w międzyczasie zobaczcie sobie jak policja ściąga odciski palców w nowoczesny sposób, czyli czego używali w Stanach 20 lat temu:)


Pozdrawiam.

Yogaman piotr




środa, 24 czerwca 2009

Jogińskie świętowanie:)



Witam serdecznie i pragnę Wam donieść, że piszę dopiero dziś, ponieważ moje ukochane dziecko zabrało mnie wczoraj (a może raczej trzeba powiedzieć uprowadziło) z domu i zaplanowało tysiąc atrakcji, by uczcić ten mój jeden zasłużony dzień w roku – Dzień Ojca.

Porwanie (to odnotowuję dla akt policyjnych) miało miejsce około 7:00 rano, gdy oddawałem się porannej toalecie. Ledwo zdążyłem się ogarnąć, gdy tu znienacka moje zmysły zostały zaatakowane przez ziołową mieszankę herbacianą o niesamowitym zapachu i smaku. Prócz tego moje dziecko specjalnie dla mnie zamówiło Mate ceramiczne (zdjęcie nr 1 powyżej)- artystycznie, ręcznie wykonane naczynko z czerwonej ceramiki oraz bombillę (zdjęcie nr 2) – to taka specjalna „słomka” przez którą się pije z tego kubeczka yerba mate.

Byłem przeszczęśliwy – już dawno marzyłem o czymś takim. Oprócz tego zaliczyliśmy wyjście do lokalu, w którym wolno palić sziszę:), zjedliśmy pyszny wegetariański posiłek i zaliczyliśmy koncert w stylu reggae. Teraz odkąd moje dziecko studiuje jakoś bardziej organizuje własne życie na własną rękę, czego oczywiście nie mogę mieć jej za złe żadną miarą. Jedyne co mogę to być dumny z tego jak jest mądrym i wspaniałym dzieckiem. Jak powolutku układa swój własny życiorys na własnych zasadach i kierując się dobrymi zasadami (uff – w końcu możemy z małżonką odetchnąć i podać sobie rękę, że jednak udało nam się jej wpoić wartościowe reguły życia)

Podsumowując bawiłem się świetnie. Z uprowadzenia jestem jak najbardziej zadowolony. Oby zdarzały się one częściej.

Pozdrawiam wszystkich czytających i zaglądających.

czwartek, 18 czerwca 2009

prawo jazdy a miłość rodzicielska:)

Witam wszystkich:)

Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem ale jakiś czas temu moje jedyne dziecko (wiem, wiem, że już niesamowicie "wyrośnięte" ale moim dzieckiem zostanie do końca moich dni, więc poprosiłem o dyspensę na używanie ego określenia :) i została mi po walce dość zaciętej :):) udzielona) postanowiło zdawać po raz pierwszy w życiu na prawo jazdy.

Oczywiście jako ojciec i głowa (powiedzmy, że bardzo umowna głowa - u nas w domu tych głów są trzy i każda ma swoje miejsce na szyi:P:P) rodziny posiadam prawo jazdy i nawet jakiś samochód w garażu, z którego korzysta głównie żonka - ja już dawno temu przerzuciłem się na rowerek i pelerynę przeciwdeszczową.

Jakoś w samochodzie zawsze czułem się trochę klaustrofobicznie, choć oczywiście bardzo pożyteczna to zabawka. Jednak teraz zostałem zatrudniony jako osobisty trener jazdy - do tej pory nie wiem dlaczego ja, moja druga połówka bardziej by się do tego zadania nadawała. Podobno jestem mniej nerwowy w samochodzie i nie krzyczę, nawet gdy grozi nam czołowe zderzenie z jakimiś słupkami na placu manewrowym.

Umiejętności moja droga córka przejęła chyba ode mnie i z racji czego samochód zaliczył kilka niezbyt głębokich wgnieceń zderzaka i jedną rysę na drzwiach pasażera.

No cóż dla rodziny zawsze byłem gotów na wiele.

Pozdrawiam i życzę równowagi wewnętrznej.

wtorek, 9 czerwca 2009

rodzinne wibracje

Właśnie mam za sobą kilkudniową wizytę mojej teściowej. Żeby wszystko było jasne zagorzałej katoliczki, która uważa jogę i medytacje za jakieś wymysły i szatańskie praktyki:). W trakcie jej pobytu zostało mi wetkniętych tyle "szpilek", że dziwię sie samemu sobie, że jeszcze potrafię się ruszać i zginać członki ciała:0.

Nie muszę chyba podkreślać, że nie należę do ulubieńców matki mojej żony. Niestety mój zawód instruktora jogi nie zadowolił jej wymagań - nie jestem ani inżynierem, ani dyrektorem, ani innym prezesem (tzn prezesem jestem ...... rady osiedlowej, co mnie satysfakcjonuje w stu procentach, w przeciwieństwie do mojej teściowej).

Mam wrażenie, że za każdym razem gdy do nas przyjeżdża przechodzi w Kościele tygodniowe przygotowanie, by nie dać się sprowadzić ze słusznej drogi a zaraz po powrocie biegnie do konfesjonału). To znaczy prócz tej lekkiej :) fiksacji jest niezwykle inteligentną, oddaną rodzinie i wesołą kobietą - tylko ja na nią wplywam jakoś niekorzystnie:)

Więc w trakcie jej pobytu, by powrócić do stanu równowagi wewnetrznej zawsze więcej czasu spędzam na medytacji, której wpływ na moja duszę jest niesamowicie zbawienny. Staję się spokojnieszy, pogodny, bardziej wewnetrznie pozbierany, wyciszony, ukontentowany.

Dlatego wszystkim w sytuacji podwyższonego stresu :) polecam zbawienną sztukę medytacji:).

niedziela, 31 maja 2009

Mantra

Witam,

Dziś na moim blogu umieściłem pierwszą i drugą część krótkiego filmu Piotra Łazarkiewicza z 1983 roku, który opowiada o młodych ludziach - wyznawcach Kriszny.

Miłego oglądania pozdrawiam.

piątek, 29 maja 2009

Kawa po joggińsku?

Co jest takiego w kawie, ze stała się ona dla nas prawie bogiem? Modlimy się do niej gdy czekamy na magiczny "cyk" dzbanka elektrycznego. Rozkoszujemy się każdą kroplą, spijamy każdy łyk jakby był to tajemniczy eliksir, po którym w jednej chwili staniemy się silni, bystrzejsi, bardziejelokwentni. Traktujemy kawę jako pretekst do wchodzenia w kontakty intelektualne. Sypiemy kawą jak z rękawa przy każdej sposobności znacząc nią świat.

Więc dlaczego ją pijemy?
Jest jedna odpowiedź na to pytanie - jest pyszna:)

Powinniśmy jednak szukać siły w sobie a nie zastępczych używkach. Ja oczywiście cały czas pracuję na siłą woli i staram się ograniczać do minimum udział w kawowym szaleństwie. Pamiętajmy że sprawne ciało i zrównoważona dusza potrafia czynić cuda większe niż kawa po nieprzespanej nocy:)


Pozdrawiam w szczególności inną blogerkę która o stanie bezsenności wie chyba wiele:) http://nabezsennoscwrozka.blog.onet.pl/

niedziela, 24 maja 2009

"skąd idziesz?"

Właśnie skończyłem swoją poranną porcję medytacji. Takie obcowanie z wszeświatem jest dla mnie zawsze chwilą ogromnego relaksu, wyciszenia, rozmowy z sobą i kimś jeszcze.

Chciałem dziś zapytać dlaczego ludzie tak naprawdę uprawiają jogę?

Kiedyś w telewizji zwróciła moją uwagę wypowiedź jakieś polskiej aktorki [o takie rzeczy jak imię i nazwisko tej aktorki trzeba pytać moją córkę - ja do tego nie mam głowy :)- według niej jestem trochę "nieżyciowy"], która mówiła, że dla niej to świetna gimnastyka. Że nigdy wcześniej nie była taka "rozciagnięta".
Innym razem na imprezie, na którą przyjechałem odebrać swoje dziecko [znów by mi się dostało za to "dziecko", które ma już 20 lat i czuje się najmądrzejsze na świecie:)] jej znajomi zaśmiewając się do rozpuku próbowali wykonać różne "figury" z jogi.
Nawet, gdy wpiszemy joga w google w odpowiedziach wyskoczy nam niesamowita ilość informacji o tym, ze dzięki jodze ktoś odzyskał figurę po ciąży, zrzucił parę kilogramów.
Oczywiście nie mam nic przeciw uprawianiu jogi jako formy gimanstyki, ale lepiej by było gdyby ten kontakt jedynie utylitarny miał możliwość przekszatłcić się w coś więcej, w prawdziwą samoświadomość.

Na dziś to tyle:) Miłego dnia.

sobota, 23 maja 2009

"Dokąd idziesz?"

Witam wszystkich i zapraszam do udziału w pierwszym w moim życiu, tak dalece "zaangażowanym", doświadczeniu multimedilanym. Ale nie o moim wieku mam zamiar tu się rozwodzić:)

Każdy z nasz czegoś szuka, za czymś podąża, coś próbuje dogonić.......
Najważniejsze to znaleźć we własnym trwaniu równowagę - zdobyć umiejętność patrzenia trzeźwego i zdystansowanego na własne postępowanie.

Stwórzmy własną bezpieczną przestrzeń medytacji i dzielenia się przemyśleniami wszelkiego rodzaju.

Bądźmy otwarci na własne emocje i postarajmy się poświęcić odzyskaniu utraconego spokoju ducha. Gdy nasza dusza bedzie spokojna, wtedy nasz świat przestanie przerażać i osaczać.
Staniemy się szcześliwsi i lepsi w każdym możliwym aspekcie.

Oczywiście blog ten nie ma za zamiar uczyć jogi przez Internet - choć mogłoby to stanowić bardzo ciekawe wyzwanie :). Blog ten ma mi posłużyć jako platforma komunikacyjna do kontaktu z innymi, jak również dać możliwość twórczego "wyżycia" się!

W tę podróż udajmy się wspólnie!